Mayday (Run for Your Wife)
100 procent frekwencji!
Blisko pół miliona widzów!
Tysiące godzin czystego, wyzwalającego śmiechu!
Takie jubileusze w polskim teatrze się nie zdarzają!
Fajerwerki humoru, a zarazem pean na cześć męskiej zaradności, pomysłowości i intelektu. Niejaki John Smith, taksówkarz, usiłuje wybrnąć z pomocą przyjaciela z tarapatów i nieoczekiwanych zbiegów okoliczności, demaskujących jego podwójne życie: w dwóch oddzielnych domach, z dwiema różnymi, równie mocno kochającymi go małżonkami. Smith stacza śmiertelny pojedynek z obiema kobietami, jednym homoseksualistą i komplikującymi jeszcze bardziej sytuację gapowatymi inspektorami policji.
Historia wpadki bigamisty wydawałaby się dobrym tematem na tragedię, Cooney udowodnił, że to najśmieszniejszy temat na świecie. „Sztuka Cooneya to mistrzostwo gatunku” – pisał Paweł Głowacki po premierze – „wehikuł śmiechu tkany misternie i bez wytchnienia na kanwie kompletnej bzdury. Oto przed nami historia demaskowania się londyńskiego taksówkarza-bigamisty. Cóż to kogo obchodzi? Co to obchodzi Polaka zwłaszcza? Kompletnie nic. Ale też nie o to chodzi, by obchodziło, ale o to, aby śmieszyło. i rzeczywiście się śmiejemy (jeśli ryk można nazwać śmiechem) przez bite dwie godziny. Śmiejemy się z niczego, śmiejemy się, gdyż wobec takiej galopady słowno-sytuacyjnych gagów nie sposób pozostać frasobliwym.”
Nie ma żadnej różnicy pomiędzy mężczyzną odkrywającym swą żonę w łóżku z jego najlepszym przyjacielem w farsie, a mężczyzną znajdującym swą żonę w łóżku z jego najlepszym przyjacielem w tragedii. Reakcja męża w każdej ze sztuk powinna być taka sama. Różnica polega na reakcji publiczności, a nie męża. Tak twierdzi Ray Cooney, autor najbardziej kasowych i z pewnością najśmieszniejszych fars, jakie powstały na Wyspach Brytyjskich w ciągu ostatnich lat i szturmem zdobyły teatry Europy Zachodniej i Broadwayu.
„Mayday” jest jego siedemnastym z kolei utworem, podobno jak dotąd najlepszym… Po raz pierwszy w Polsce wystawiono go w warszawskim Teatrze Kwadrat z Wojciechem Pokorą jako Johnem Smithem. Aktor tak polubił rolę i sztukę, że sam podjął się jej reżyserii we Wrocławiu i Katowicach. Tam właśnie zobaczyła to przedstawienie (i brawurową reakcję publiczności) ówczesna dyrektor Bagateli Nina Repetowska i zaprosiła Pokorę do pracy w Krakowie.
Od premiery w 1994 zdążyły zużyć się dekoracje i kostiumy zmarłego w 2000 Józefa Napiórkowskiego. Nową scenografię zaprojektowała Joanna Schoen, która ubrała też ponownie bohaterów.
Premiera: 8 maja 1994, Duża Scena
Wczoraj z zona bylismy na tej sztuce i bardzo sie ubawilismy. Bardzo dobra rezyseria i gra aktorow. Duzo zabawnych „qui pro quo” i dobra dynamika akcji. Po wyjsciu z teatru zaczelismy sie jednak z zona zastanawiac z czego zesmy sie smieli. I okazuje sie, ze caly akt drugi to nieporozumienia typu : kto jest pedalem a kto transwestyta, oraz typowymi dla farsy gestami wzmacniajacymi wymowe sztuki. Przypomina mi sie zdanie I. Krasickiego, ktory w swoim poczuciu odpowiedzialnosci napisal : „I śmiech niekiedy może być nauką „. Moznaby sie wiec zastanowic, czego uczy nas sztuka „mayday”?
Źródło z strony: krakow.dlastudenta.pl/teatr/spektakl/mayday-teatr-bagatela-duza-scena-scena-w-podziemiach,3557.html
Autor: slawomir indyk
Termin: 2012-08-19
Nie do wiary, że ktoś się na tym śmieje. Poziom słabych sitcomów, rozrywka na najniższym możliwym poziomie, zwyczajnie nieśmieszne i przewidywalne. Może ze dwa teksty były zabawne. Nie rozumiem ludzi ryczących ze śmiechu jak ze sceny pada po raz kolejny krzyk „Pedały, cioty!” Ja rozumiem, że komercja, że Bagatela, że teatry muszą szukać drogi do przetrwania, ale to jednak okropne, że w taki sposób…
Źródło z strony: krakow.dlastudenta.pl/teatr/spektakl/mayday-teatr-bagatela-duza-scena-scena-w-podziemiach,3557.html
Autor: Romi
Termin: 2012-08-20 06:05:07
Byłem na tej sztuce. Gorąco polecam, zwłaszcza dla Tych którzy zaczynają z Teatrem. Lekka i przyjemna komedia. Dobra zabawa dla każdego.